Wychowałam się na byciu silniejszą niż mogę być. Na szukaniu siły psychicznej kiedy fizycznej już brakowało. Każdy ma w sobie demony, jeśli zabijemy jedne przyjdą inne. Słabość zamieniłam w wewnętrzną siłę, a nowy demon przybrał kształt władzy, którą za wszelką cenę chciałabym oddać komuś innemu. Nawet jeśli go pokonam przeobrazi się w innego, będzie ewoluował razem ze mną.
To właśnie jest rozwój – nie tworzenie oderwanego od rzeczywistości ideału, a kontrolowanie tego jak zmieniasz się Ty i Twoje demony. To jakby formowanie z gliny, która przy odrobinie wody staje się znów plastyczna, a ogranicza Cię tylko Twój umysł. Zdecydowanie za często pozwalałam ludziom wchodzić do tej pracowni i formować moją glinę, oni kiedyś odejdą a ja będę musiała sama zrozumieć te kształty. Jedno pozostaje niezmienne od lat, wpojona razem z mlekiem matki myśl, że nigdy się nie poddam, że nikt nie jest w stanie mnie złamać. Żeby zwalczyć pożar muszę odnaleźć iskrę która go wywołała. W głowie chaos, niepoukładane puzzle piętrzą się na biurku, wszystko bulgocze i wrze wymagając ode mnie reakcji a ja wbrew wszystkiemu szukam źródła brnąc głębiej. Chodzenie między płomieniami to moja mała obsesja. Nie poddam się dopóki nie zrozumiem, dopóki nie wydobędę z bezkształtnej masy sylwetki gniewu, strachu i bezradności. Poznanie prawdziwego imienia demona daje nam nad nim przewagę, jest już swoistą wygraną. A ja lubię wygrywać.
Skrycie się za maską siłaczki trwało wystarczająco długo, żeby przebranie stopiło się z moim ciałem nieodwracalnie. Nie odróżnię gdzie kończy się maska a zaczynam ja, ona bierze na siebie wszystkie ciosy, ja skryta w środku nie mam żadnego zadrapania. Nie myślę – mądrzej jest nie myśleć, po prostu działam, im bardziej instynktownie tym więcej osiągam. Walczę kiedy nikt nie patrzy i wtedy toczę najtrudniejsze walki. Celuję w otwarte rany, łamię na nowo pozrastane fragmenty oczyszczając je z pozostałości błędnych decyzji.
Problem, który ogłusza nas w świecie zewnętrznym ma swój odpowiednik w środku, cichutko pukający do naszej podświadomości, chcący zwrócić na siebie uwagę. Cierpliwość, szacunek, zaufanie i wsparcie – jak chętnie obdarzamy nimi innych, a pozostajemy głusi na problemy i pragnienia samych siebie. Każda negatywna emocja ma w nas swój początek i koniec. A na końcu każdej misji jest do pokonania boss, zbudowany z naszych myśli i wspomnień, jest przeciwnikiem, którego pokonać można tylko działając nieprzewidywalnie, odrzucając wyuczone schematy i przesuwając granicę. Najlepiej zacząć od wysłuchania go i zrozumienia, bo tego spodziewa się najmniej.