Przejdź do głównej zawartości

próba definicji tęsknoty

Tęsknię.

Cisza wspomaga tęsknotę jeszcze bardziej, cierpię, ale nie zrobię tego, nie napiszę, nie odezwę się, strach, że ty nie masz ochoty ze mną rozmawiać mnie paraliżuje.
Nigdy nie czułam tego rodzaju strachu.
Spokojnie pozwalam ci odejść w nieobecność, chociaż mój umysł podąża za tobą jak cień.
Chłonie twoje gesty i słowa.

Koniec myślenia.
Koniec analizowania,
Umyślnie nie myślę o wszystkim co się dzieje.
Jak mi to wychodzi? Nie wychodzi.

Wydaje mi się, że chciałabym nauczyć ludzi mnie nienawidzić.
Jak grę w lotki kiedy nie możesz trafić, a strzelanie w ludzi tą miłością też jest niesamowicie frustrujące.
Są może jakieś kursy nie przejmowania się innymi?
Serca już się pozbyłam dawno, nie było potrzebne, denerwowało niesamowicie. Chociaż każdy uparcie twierdzi że właśnie moje serce należy do niego. Błąd. Sprzedałam je za mentalne "jaja" i paczkę papierosów.
Jednak teraz zauważam przejawy dziwnego, nieznanego mi wcześniej uczucia.
Rozrywa od środka, budzi w środku nocy, paraliżuje każdą część ciała.
Okazało się że umiem tęsknić za uśmiechem.
Swoim uśmiechem.

Każdego dnia chyba umierałam przez siebie, przez własne abstrakcyjne myśli.
Każdego dnia nie chciałam się już odzywać.
Jednak co noc ten sam schemat rozpamiętywania i przejmowania się.
To tak bardzo nie ma sensu.
Jak gra w domino z parkinsonem, po co robić sobie nadzieję, pracować nad sobą, kiedy i tak porażka jest z góry przewidziana.


Nigdy nikt nie wie co zrobię. Nieprzewidywalność niby wyszła już dawno z mody.
To wspaniałe, ale też straszne - pchać ludzi w otchłań nicości będąc tego zupełnie świadomą.
Robię to naumyślnie, chociaż w nocy dopadają mnie koszmary.
Budzę się i zwyczajnie tęsknię.
Za spokojem? Za uśmiechem? Za Tobą?
Nie.
Tęsknię za czymś czego nigdy nie miałam, za zupełnym brakiem świadomości podczas podejmowania życiowych decyzji.
Każdy wie, że mi nie pozwala się decydować.

Nigdy nie towarzyszyły mi wyrzuty sumienia, moralność chyba na stałe zadomowiła się na Karaibach, wolałam destrukcję niż karuzelę wiecznych mdłości spowodowanych romantyzmem i czułością. Ale świadomość swoich błędów miałam zawsze.
Zawsze świadomie niszczyłam i budowałam raz za razem te same mosty.

Teraz szum wiatru, odczucia dźwięków i zapachów pozwalają mi nie myśleć.
A przynajmniej nie myśleć aż tak.
Lecz tak bardzo chciałabym odpocząć.
Zamknąć oczy i rozkoszując się zapachem jesieni, zapachem deszczu i wiatru pozwolić decydować komuś innemu.

Napijmy się herbaty, podobno pomaga na tęsknotę.

Popularne posty z tego bloga

trzy miliony minut

6 lat. ponad dwa tysiące dni. ponad trzy miliony minut. Tyle minęło od pierwszej minuty kiedy aparatura łącząca rozum i serce została stale uszkodzona. Nie pierwszy raz, ale już chyba trwale. Czy wszystko wydarzyło się tak jak powinno? "Lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż żałować, że się czegoś nie zrobiło." Tylko przy Tobie żałuję na wszystkie sposoby, wszystkiego poza tym, że Cię poznałam. Czy to mogła być miłość? Czy się skończyła? Czy Ty też o mnie myślisz? Masochistycznie odtwarzam wszystkie obrazy w głowie jak zapętlony film. Szukam nowych powodów do smutku i nienawiści do Ciebie. Znajduję dużo, ale nie to czego szukam. Jesteś moją słabością. Pociąg odjechał, a ja rozpoczęłam inną podróż. Jeśli zatrzymam się na tej samej stacji co Ty zginę. Jesteś huraganem i zniszczysz wszystko co mnie otacza. Mam za dużo do stracenia, nie powinieneś być tego wart - a jednak wciąż się zastanawiam. Wczoraj znów mi się śniłeś. Zaburzasz harmonię. Każdego dnia próbuję zachować spok...

egzystencja sowy przy kawie

Czarna noc, ubarwiona pomarańczowymi światłami. te kilka świeczek przepełniają, przenikają, przerażają. Wystarczy czasem być jak ptak, w swej prostocie uwikłany, jest tu. jest też tam. A ja mam czasem wrażenie że jestem dokładnie tam gdzie ty się kończysz. Mam dziwne wrażenia, szczególnie nocą. Jestem jak sowa, budzę się w środku nocy i brakuje mi słów. W środku nocy piję kawę, ona pozwala mi nie czuć się sową. A przecież nią jestem, a sowa jest ptakiem... Nocą najbardziej przeraża bycie człowiekiem świadomym, czasem bardziej świadomym od innych. Zazdroszczę tym, którzy śpią spokojnie, akceptują rzeczywistość i nie myślą, ja myślę za bardzo. Myślę rozpamiętując, wspominając i przeżywając. Spędzam bezsenne noce na gdybaniu, na tworzeniu historii które i tak nie maja prawa bytu. Teoretyzowanie każdego momentu czy przemyślane koncepty zdarzeń - tak wyglądają moje noce. To przestaje cieszyć a tworzy złudzenie egzystencji w niebycie moralnym. Bo tak się właśnie czuję, jakbym egzyst...