Ludzie mają poważne problemy.
Papieros w ustach kobiety w ciąży, podrażniona, zdarta skóra z pięści czy kamyk który utknął pod butem.
A ja tęsknię za deszczem.
Czy to nie jest nieodpowiednie?
Dzisiaj znowu za nim tęsknię.
Nauczyłam się jednak tworzyć jego złudzenie, żeby poczuć się przez chwilę lepiej.
Otula mnie w ramionach i pozwala żyć.
Łapie każdy oddech i zamyka w szklanym słoiczku, który później przekazuje mi w darze.
Jest cudowny.
Jednak poza zasięgiem.
Oczami wyobraźni widzę jak przedziera się przez ciemność, jednak ja za długo w tej ciemności byłam.
Ale to nie jego wina. Lubię go.
Zabrałeś mi wszystko, mowę, umysł, teraz zabierasz też serce.
Palę papierosa, słucham jazzu i zastanawiam się gdzie jest noc. Nocy już nie ma. Noc jest wtedy kiedy zasypiasz, śnisz, budzisz się. Ktoś powinien czekać, ktoś powinien być. A jest tak przeraźliwie cicho i pusto.
Nicość to nie rozwiązanie.
Chociaż, to już nie ważne. Co tak na prawdę ma w życiu jakieś znaczenie?
Lepiej zjeść czekoladę.
Bo ludziom co? Dajesz serce, dajesz uczucia, dajesz siebie, a oni tylko biorą. Jeszcze niekiedy brać nie chcą, a innym nie pozwalają.
Niektórzy znikają na chwilę, niektórzy na zawsze, i są też tacy co znikąd się pojawiają i zostają.
Samotność to jednak pewnego rodzaju sensacja.
Trochę roboty z tym, żeby dogodzić każdemu.
A co jak bym chciała dogodzić tylko sobie?
I tak nie będę wiedziała czego chcę.
Wyleczyłam już blizny, ale nadal boję się ludzi.
Może łatwiej by było dotrzeć gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Wszystko pięknie, ale nikt mnie nie przytuli. Lubię jak mnie przytulasz. Lubię jak jesteś.
Jesteś jak mój prywatny deszcz.
Nawet palenie papierosa stało się podobne do zaciągania się Tobą.
Znów jednak umieram przez Ciebie, nie odzywam się, to bez sensu.
Nie będę miała wyrzutów sumienia, ty tak, nie będę cierpieć, ty tak. Za dużo przeżyłam. Za dużo widziałam. Jeśli deszcz odmierza czas to umysł pijany z dumy pęka na myśl, że nie sposób teraz wszystko to zliczyć.
Wyśmiany przez serce wie, że warto chociaż czasami zużyć trochę organizmu używkami go faszerując. Deszcz to też używka. Najniebezpieczniejsza.
Byłam u spowiedzi, ale nie za wszystkie swoje grzechy żałuję. Lubię tworzyć swoją aurę deszczu.