Przejdź do głównej zawartości

egzystencja sowy przy kawie

Czarna noc, ubarwiona pomarańczowymi światłami.
te kilka świeczek przepełniają, przenikają, przerażają.

Wystarczy czasem być jak ptak, w swej prostocie uwikłany, jest tu. jest też tam.
A ja mam czasem wrażenie że jestem dokładnie tam gdzie ty się kończysz.
Mam dziwne wrażenia, szczególnie nocą. Jestem jak sowa, budzę się w środku nocy i brakuje mi słów. W środku nocy piję kawę, ona pozwala mi nie czuć się sową. A przecież nią jestem, a sowa jest ptakiem...

Nocą najbardziej przeraża bycie człowiekiem świadomym, czasem bardziej świadomym od innych. Zazdroszczę tym, którzy śpią spokojnie, akceptują rzeczywistość i nie myślą, ja myślę za bardzo. Myślę rozpamiętując, wspominając i przeżywając. Spędzam bezsenne noce na gdybaniu, na tworzeniu historii które i tak nie maja prawa bytu. Teoretyzowanie każdego momentu czy przemyślane koncepty zdarzeń - tak wyglądają moje noce. To przestaje cieszyć a tworzy złudzenie egzystencji w niebycie moralnym. Bo tak się właśnie czuję, jakbym egzystowała moralnie wykończona przez swoje wewnętrzne ambicje.
Człowiek przeżywa cenę jaką przyszło mu płacić za wiedzę.
Życiowym celem przestały być dla mnie rzeczy materialne, zaczęłam szukać potrzeby bycia. I w tym się zawikłałam. Bo być znaczy potrzebować, a by potrzebować trzeba być. Lawina słów, nieszczęść i uśmiechów złożona w najdziwniejszą konstrukcję zwaną życiem.

I te pytania, nocą zadawane już nawet przez wiatr. Jedno, podstawowe - dlaczego?
Dlaczego nie widzisz? Dlaczego nie rozumiesz?
A mi po prostu cholernie zależy, bo życie w swej prostocie już mnie tak nie kręci. Przestałam chcieć domu z ogrodem i gromadki uśmiechniętych dzieci, przestałam chcieć psa i rybki w akwarium. Nawet wymarzone studia i dobra praca nie mają już znaczenia. Tworzę jednak kłamstwa na scenie zwanej teatralnie "życiem". Pokazuję ci jak dobrze jest żyć, chociaż sama balansuję na tej cieniutkiej linii. A gdy tak balansuję zapominam czasem nawet gdzie jest dół, a gdzie góra. Szukam po omacku nieba, ziemia i niebo zlewają się jednak w jedną masę, czasem dobrą, czasem złą. Nie zdajesz sobie sprawy jak to jest szczerze się uśmiechać, mając wrażenie że się nie istnieje. Chociaż to jest zaprzeczeniem samym w sobie, tego powinni zakazać, tak jak i wrażliwość powinna być zakazana. Chodzę codziennie stawiając za każdym razem pierwsze kroki i szukam, kogo? czego? Wiesz. Udaję że kocham, chociaż tylko kochać tak szczerze się boję. Czemu? Bo stoję wewnątrz, gdy na zewnątrz wszystko się dzieje. Wszystko dzieje się obok. Nie łatwo jest tak udawać "kogoś tam". Szczególnie kiedy chce się być "kimś". Czuję się jak na wsypie, czasem chcę chwycić wiatr w żagle i popłynąć do Ciebie, wyjaśnić wszystko, ale nie mogę. Bo łatwiej jest chcieć niż móc, wiesz?
Gdybym mogła jakoś przekazać ci te wszystkie obrazy, odczucia, gdybym mogła....
I znów gdybam.
Nie ważne.



Czas na rzeczy ważne - czas spać.



   

dobranoc.







Popularne posty z tego bloga

trzy miliony minut

6 lat. ponad dwa tysiące dni. ponad trzy miliony minut. Tyle minęło od pierwszej minuty kiedy aparatura łącząca rozum i serce została stale uszkodzona. Nie pierwszy raz, ale już chyba trwale. Czy wszystko wydarzyło się tak jak powinno? "Lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż żałować, że się czegoś nie zrobiło." Tylko przy Tobie żałuję na wszystkie sposoby, wszystkiego poza tym, że Cię poznałam. Czy to mogła być miłość? Czy się skończyła? Czy Ty też o mnie myślisz? Masochistycznie odtwarzam wszystkie obrazy w głowie jak zapętlony film. Szukam nowych powodów do smutku i nienawiści do Ciebie. Znajduję dużo, ale nie to czego szukam. Jesteś moją słabością. Pociąg odjechał, a ja rozpoczęłam inną podróż. Jeśli zatrzymam się na tej samej stacji co Ty zginę. Jesteś huraganem i zniszczysz wszystko co mnie otacza. Mam za dużo do stracenia, nie powinieneś być tego wart - a jednak wciąż się zastanawiam. Wczoraj znów mi się śniłeś. Zaburzasz harmonię. Każdego dnia próbuję zachować spok...

próba definicji tęsknoty

Tęsknię. Cisza wspomaga tęsknotę jeszcze bardziej, cierpię, ale nie zrobię tego, nie napiszę, nie odezwę się, strach, że ty nie masz ochoty ze mną rozmawiać mnie paraliżuje. Nigdy nie czułam tego rodzaju strachu. Spokojnie pozwalam ci odejść w nieobecność, chociaż mój umysł podąża za tobą jak cień. Chłonie twoje gesty i słowa. Koniec myślenia. Koniec analizowania, Umyślnie nie myślę o wszystkim co się dzieje. Jak mi to wychodzi? Nie wychodzi. Wydaje mi się, że chciałabym nauczyć ludzi mnie nienawidzić. Jak grę w lotki kiedy nie możesz trafić, a strzelanie w ludzi tą miłością też jest niesamowicie frustrujące. Są może jakieś kursy nie przejmowania się innymi? Serca już się pozbyłam dawno, nie było potrzebne, denerwowało niesamowicie. Chociaż każdy uparcie twierdzi że właśnie moje serce należy do niego. Błąd. Sprzedałam je za mentalne "jaja" i paczkę papierosów. Jednak teraz zauważam przejawy dziwnego, nieznanego mi wcześniej uczucia. Rozrywa od środka, budzi w...