Chwila refleksji, wyciszenia i nabrania pewności. Bo księżyc jest symbolem, jest świadkiem rzeczy o których czasem nikt nie ma pojęcia, pod osłoną nocy, w jego blasku dzieje się najwięcej.
Cichy słuchacz i obserwator, który zna wszystkie tajemnice.
Wraz z pełnią nastroiłam się na kilka kolejnych tygodni. Lubię dni kiedy wiem czego chcę i nawet błędy stają się mniej ważne w obliczu tego że zdaję sobie sprawę że zmierzam do wytyczonego celu.
Lubię też dni podczas których w umyśle utrzymuje się jeszcze wrażenie pełni, jak dzisiaj.
To taki mój osobisty talizman z tego księżyca. Bo w czasie pełni zawsze wszystko się układa. Tak jak teraz, siedzę spokojnie z filiżanką i wiem, że tak mogłoby zostać. Drzwi zamknęły się po ostatnim wyjątkowym gościu, świeczki powoli gasną. A wewnętrzny spokój i harmonia władają moją duszą. Pomyśleć że to wszystko za sprawą pełni. Niczego tak nie potrzebowałam jak tego chłodnego wieczoru z czujnym okiem księżyca zaglądającego spomiędzy zasłon. Nikt nie potrafi mi pomóc w taki sposób jak on, daje więcej niż ktokolwiek umie dać.
W życiu nie łatwo jest pomagać, najbliższy przyjaciel nawet gdyby chciał nie zrobi wiele, bo gdy pomaga sam odsłania się na cios. A przecież i tak nie wyleczy mnie z ran przeszłości, nie zetrze z nadgarstków śladów po ciężarze który codziennie przyszło mi nosić, nie da mi nowego życia...
Jednak dobrze, że jest. I przyjaciel, i księżyc.